wtorek, 28 stycznia 2014

Three

Dodaję rozdział, który o dziwo udał się dłuższy heheehe
Moi czytelnicy są najlepsi >>>>>>
Pięknie mnie motywujecie, dziekuję Wam ♥
Macie jakieś przypuszczenia co się stanie podczas kolacji ?
Diana odnajdzie się w takim towarzystwie  ?
Piszcie i miłego czytania xx






Nienawidzę tego uczucia, któremu poddane jest moje ciało kiedy ktoś mnie obserwuje. Wzdrygnęłam się czując na sobie ewidentnie czyjeś ciekawskie spojrzenie i mimowolnie rozciągnęłam się rozprostowując obolałe kości. W końcu zmusiłam się żeby otworzyć oczy oglądając z zaciekawieniem szarawy sufit. Wydarzenia z wczorajszego dnia uderzyły we mnie z wielką siłą. Dopiero się obudziłam a głowa już zaczęła mi pulsować od nadmiaru myśli.
-Chcieliśmy go przemalować na jakiś ciekawy i może bardziej ekscentryczny kolor ale pozostało tylko na chęciach. 
Wzdrygnęłam się gwałtownie po usłyszeniu dźwięcznego głosu po swojej lewej stronie. Obróciłam wystraszona głowę a moim oczom ukazał się Louis wygodnie rozwalony na krześle obok łóżka na którym do tej pory leżałam. Przyglądał mi się w skupieniu ale w jego oczach tańczyły rozbawione iskierki. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że dość długo przypatrywałam się sufitowi i to zapewne do niego nawiązywał w swojej krótkiej wypowiedzi. 
-Taa - skwitowałam - Wygląda na ....stary  - dokończyłam w końcu i mentalnie walnęłam się w czoło. Czy ja własnie rozmawiam o suficie z jedną z najbardziej niebezpiecznych osób na tym statku? Chyba powoli wariuję. Lou roześmiał się beztrosko na moją uwagę i zjechał wzrokiem na moją klatkę piersiową.
-Musi cie lubić skoro dał ci swoją ulubioną - mruknął pod nosem bardziej do siebie niz do mnie. 
Zdziwiona podążyłam za jego wzrokiem odkrywając, że nie mam na sobie swojej starej sukienki tylko luźną, czarną koszule sięgającą do połowy moich ud. Zerknęłam spanikowana na chłopaka siedzącego obok mnie i zadałam pytanie na które chyba znałam odpowiedź - To ty mnie przebrałeś? - Zaschło mi w gardle kiedy popatrzył na mnie wielkimi oczami.
-Żartujesz? - zapytał z kpiną - Harry wyrwałby mi ręce i wsadził w dupę, gdybym dotknął cie choćby jednym palcem. - dodał a powaga w jego głosie przekonała mnie, że faktycznie byłby zdolny to zrobić.
-A gdzie jest teraz - zapytałam, modląc się w duchu aby była to duża odleglość.
-Na górnym pokładzie - odpowiedział natychmiast - Negocjuje z kapitanem statku, który przepływał koło nas ponieważ chce uzyskać pozwolenie na - przerwał kiedy rozległ się głośny wystrzał pistoletu i westchnął ostentacyjnie. - Wygląda na to, że już zakończył negocjacje - przygryzł wargę jakby uporczywie się nad czymś zastanawiał - To dziecko jest cholernie wybuchowe - stwierdził w zamyśleniu - Co za kretyn dał mu pozwolenie na broń? - zapytał sfrustrowany ale było w jego glosie coś co pozwoliło mi sądzić, ze jest to dla niego co najmniej zabawne. - W sumie to nie zdziwiłbym się gdyby w ogóle go nie miał - parsknął śmiechem na swoją błyskotliwą uwagę i spojrzał na mnie, przypominając sobie o mojej obecności. Świetnie.
-Rozluźnij się - zaproponował uśmiechając się lekko - Stres szkodzi zdrowiu, Di-
-Skąd znasz moje imię - przerwałam mu w połowie zdania w ogóle się tym nie przejmując. Posłał mi swój łobuzerski uśmieszek, który cholernie chciałam w tym momencie zetrzeć z jego twarzy. 
-Każda jedna osoba na tym statku wie jak się nazywasz, jesteś sławna - wywróciłam oczami na jego bezsensowną uwagę - Spójrz - kontynuował - Wiesz ile statków napadliśmy, okradliśmy i zatopiliśmy w tym miesiącu? - wyliczał to wszystko jakby to było nic wielkiego a mnie jedynie przypomniało to z kim mam do czynienia. Zrobiło mi się niedobrze kiedy na niego patrzyłam. Piraci, to koszmarne pasożyty, żywiące się ciężko zarobionymi pieniędzmi innych ludzi. W dodatku odbierali im to co najcenniejsze - życie.
-Trzy - wypaliłam, odpowiadając na jego pytanie. Bezczelny uśmieszek znów zagościł na jego twarzy.
-Dwanaście - poprawił mnie, powoli wymawiając tą liczbę. Nienawidziłam go, nienawidziłam każdej osoby na tym statku.- A wiesz ilu z nich przeżyło - kontynuował, zbliżając się do mnie jakby zdradzał jakiś sekret. Potrząsnęłam przecząco głową, czując że mój głos mógłby zdradzić poziom mojego strachu i zdenerwowania - Tylko ty - skwitował przygryzając wargę - I nikt nie wie dlaczego - dodał beztrosko.
-Muszę do łazienki - wypaliłam nagle.
-Za tymi drzwiami - wskazał palcem za siebie. Wstałam ociągając się z lekka a on zrobił dokładnie to samo. Chyba poważnie wziął sobie do serca to całe pilnowanie mnie. Wyminęłam go odwracając się z powrotem twarzą do niego- Oh i Louis - Obrócił sę na moje słowa. Wykorzystałam ta sytuację i pod wpływem adrenaliny kopnęłam w jego krocze. Nie spodziewał się tego więc zgiął się w pół sycząc przekleństwa i obelgi w moją stronę. Nie przejmowałam sie tym, to była jedyna moja okazja żeby się stąd wydostać albo wezwać pomoc.- Przepraszam - powiedziałam szybko i wybiegłam z kajuty podążając długim korytarzem przed siebie. Stanęłam przed trudnym wyborem: schody w górę czy w dół. Wybrałam górę, przeskakując po dwa stopnie na raz i otwierając masywne drzwi, które stały na moje drodze do wolności. Moim oczom ukazało się coś czego nigdy w życiu zobaczyc nie chciałam. Harry stał tyłem do mnie i celował bronią w poobijanego i zakrwawionego mężczyznę, leżącego u jego stóp. Mulat, którego kojarzyłam z imienia 'Zayn' i dobrze zbudowany brunet, którego widziałam pierwszy raz trzymali na muszce trzech innych, którzy nie wyglądali lepiej od pierwszego.
-Pytam po raz ostatni, gdzie jest ten jebany klucz?! - Wrzasnął Harry a ja przeżyłam mini zawał serca. Na ich miejscu zeszłabym tam na sam ton jego głosu. Strach sparaliżował mnie zupełnie. 
-Mama nie uczyła, że nieładnie tak podsłuchiwać - szepnął Lou do mojego ucha. Pisnęłam na niespodziewany dźwięk jego głosu, zwracając tym na siebie uwagę Stylesa. Obrócił się przodem do mnie i ohh kurwa, gdyby jego wzrok mógł zabijać zapewne leżałabym już tu martwa. Mam przejebane. Ocknęłam się dopiero kiedy Lou szarpnął mnie mocno za rękę, prowadząc z powrotem do pokoju tego potwora. Rozległy się kolejno 4 strzały a ja już wiedziałam, że będę następna w kolejce.
-Przez ciebie mogłem stracić szansę na dzieci - narzekał niebieskooki smutnym tonem - Nie rób tego więcej - dodał i w jego głosie dało się wyczuć groźbę. - Więcej cie do toalety nie wypuszczę - podsumował i w tym momencie gwałtownie otworzyły się drzwi. W ich progu stał wkurzony, nie. Totalnie wkurwiony Styles. Zabije mnie. 
Do twarzy mu było z tymi rozburzonymi włosami, Diana zamknij się.
-Wypierdalaj stąd Tommo - powiedział nawet na niego nie patrząc, całą uwagę skupiał na mnie.
-Juz po negocjacjach? - zapytał chłopak unikając polecenia
-Po prostu stąd wyjdź - powtórzył surowym tonem, kompletnie pozbawionym emocji. 
Kurwa.
-W porządku, nie gorączkuj się tak - westchnął przeciągle po czym uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. Niewiele dało. Kiedy drzwi się za nim zamknęły poczułam się bezbronna bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Harry powoli do mnie podchodził.
-Wyjaśnię ci parę rzeczy bo jesteś tu nowa - powiedział chwytając moje nadgarstki i przygwożdżając je do ściany za mną. - Jeśli wydaję jakiś rozkaz to nie ważne co by to było i tak masz to kurwa zrobić - warknął, ściskając mocnej moje ręce na co zawyłam w akcie rozpaczy pomieszanej z bólem. Przycisnął swoje ciało do mojego kompletnie niwelując przestrzeń między nami. - Wszyscy i wszystko na tym jebanym statku należy do mnie - czułam jego oddech na swojej szyi. On mnie zgwałci i zabije. Łzy zaczeły się formować w moich oczach. 
-Rozumiesz to? - zapytał z ustami przy mojej skórze, powodując na niej dreszcze. Nie umiałam wypowiedzieć ani jednego słowa.Poczułam jego dłonie powolnie rozpinające moją koszulkę, czyli jedyną rzecz która ukrywała moje ciało przed jego oczami. Łzy zaczęły mi spływac po policzkach. Nie panowałam nad sobą.
-Rozumiem - wyrzuciłam w końcu na wdechu. Zamruczał z uznaniem ale nie przerwał swoich czynności. Obraz przede mną powoli się rozmywał.
-Nie rób mi krzywdy - dodałam szybko. Jego ręce zastygły na moim brzuchu.
-Jeszcze będziesz mnie o to błagać - szepnął po czym bez słowa ostrzeżenia odsunął się ode mnie. Osunęłam się na podłogę przez moje nogi, które na chwile obecną  były jak z waty. Uniosłam głowę w przypływie odwagi żeby na niego spojrzeć. Przyglądał mi się z litością, którą wcześniej tak świetnie ukrywał. 
-Weź sobie do serca naszą rozmowę - powiedział powoli swoim niskim glosem.
Przytaknęłam szybko głową. Pójdę teraz po ubrania dla ciebie a ty za to grzecznie udasz się do łazienki i doprowadzisz do porządku, dobrze? - delikatność w jego głosie zbiła mnie z tropu.Bipolarny sukinsyn. Zaczęłam się podnosić z ziemi. Widząc moje niezdarne próby wywrócił oczami. 
-Mm cie zanieść - zapytał ze spokojem. Najpierw mnie doprowadza do takiego stanu a potem proponuje pomoc. Idiota. 
-Poradzę sobie - mruknęłam ale chwilę później już leżałam w jego, musze przyznać dość silnych ramionach.
Dopiero teraz zauważyłam jak dużo tatuaży zdobi jego ręce. 
-Podobają ci się - zapytał studiując dokładnie moją twarz - Mają swoje znaczenia ... niektóre - dodał po chwilowym namyśle. Mimowolnie zaśmiałam się na ta szczerą uwage. Co mnie zdziwilo - na jego ustach również rozciągnął się uśmiech ukazujący dołeczki w policzkach. Postawił mnie na ziemi, przeczesując ręką swoje wlosy.- Świeże ręczniki lezą na półce po lewej stronie od kabiny. - dodał chowając ręce do kieszeni spodni. - Nie zamykaj drzwi.
Spojrzałam na niego wielkimi oczami - Bo chcę ci donieść ubranie - odetchnął w akcie zniecierpliwienia. 
-Dzięki - tylko na taką odpowiedź było mnie stać zanim wślizgnęłam się do łazienki przymykając drzwi a nie zamykając, wedle jego prośby.
Weszłam pod prysznic nareszcie czując się czysta i świeża. Tego mi było trzeba. Chwyciłam pierwszy lepszy z brzegu żel i dokładnie namydliłam nim ciało. Usłyszałam lekkie pukanie do drzwi i zamarłam.
-Zostawiam ubrania pod drzwiami i czekam w gabinecie - głos Harry'ego przebijał się przez szumiący strumień wody. 
-Dobrze, dziękuję - odkrzyknęłam ale nie dostając na to odpowiedzi spłukałam z siebie pianę i owijając się ręcznikiem wychyliłam z zaparowanej łazienki. W sypialni nikogo nie zastałam. Czyli dotrzymał słowa. Nie był taki zły jak ludzie o nim opowiadali. Potrafił być troskliwy jeśli tylko chciał. Założyłam na siebie obcisłe czarne spodnie, które zapewne nie nalezały do mężczyzny i szarą luźną koszulkę. Przeszłam przez sypialnię kierując się do jego gabinetu. Stał tam nonszalancko opierając się o biurko. Kiedy stanełam w progu podniósł na mnie swoje palące zielone tęczówki, które zajmowały się teraz dokładnym skanowaniem mojego ciała. 
-Pięknie wyglądasz - skwitował zadowolony  a na jego twarzy pojawiły się dołeczki. Urocze.
Odwzajemniłam delikatnie uśmiech - Ty też nie najgorzej - zauważyłam na co wybuchnął szczerym śmiechem. 
-Chodźmy, bo kolacja nam wystygnie - Skręciło mnie w żołądku. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak głodna jestem. Szliśmy różnymi korytarzami co chwilę skręcając a ja starałam się zapamietac tą drogę jak najlepiej. No cóż kuchnia to jedno z najważniejszych miejsc nie tylko w domu ale na całym świecie. No a na pewno według mnie. Gdy ostatnie drzwi się przed nami otworzyły Harry chwycił moją rękę, nie protestowałam. Jego dotyk był delikatny i kojący, zdecydowanie przyjemne doznanie jak na koniec dnia. 
-Nie chcę żebyś rozmawiała z załogą. Z Louisem, Niallem, Zaynem i Liamem możesz ale z innymi nie. Nie ufam reszcie na tyle. - Przytaknęłam mimo tego, ze kompletnie nie wiedziałam który z nich to Liam. Doszliśmy do ogromnego, długiego stołu. Cholera, tu była chyba cała załoga tego przekletego statku. Wszystkie spojrzenia spoczęły na mnie. Czułam jak moje policzki robią się czerwone. Każde miejsce było zajęte z wyjątkiem jednego na samym końcu stołu i drugiego po jego prawej stronie. 
Ohh kurwa.
Kolacja wśród piratów?
To będzie długa noc.





























niedziela, 26 stycznia 2014

Two



 Siemkaa
No to mamy już drugi rozdział
Wiem, ze na razie jest dość spokojnie ale to dopiero początek więc cierpliwości.
Odwiedzających bloga jest sporo a komentarzy niewiele. Smutne
To naprawdę mnie motywuje do dalszego pisania a dla was to chwilka.
 No to już nie przedłużam, miłego czytania miski!













W drodze do siebie zahaczyłem jeszcze o kajutę Eleanor, która skrzywiła się odbierając ode mnie zakrwawiony płaszcz. W sumie to się jej nie dziwię to już trzeci raz w tym tygodniu. Nie śmiała mi się sprzeciwić i ze spuszczoną głową odebrała ubranie. Grzeczna dziewczynka.
Stanąłem przed drzwiami mojego prywatnego 'pokoju' w którym niewiele osób miało pozwolenie na przebywanie. Mentalnie przygotowywałem się na spotkanie z tą wkurwiającą dziewczyną, starając się zachować jak najwięcej cierpliwości.
Co mnie w niej pociągało? Sam nie wiem, może to, że się stawiała? Może to, że pytanie o jej imię musiałem skierować do kapitana statku nad którym jeszcze nie tak dawno temu się znęcałem? Dużo było jeszcze takich 'może'.
Wkroczyłem do pokoju, rozpinając górne guziki mojej białej, lekko ubrudzonej po dzisiejszym dniu koszuli. Na skraju łóżka zauważyłem Nialla, który wpatrzony był w-
-Czy ona kurwa śpi na MOIM łóżku? - nie mogłem uwierzyć, że pozwolił jej tam zasnąć. Horan wzdrygnął się na mój nagły wybuch. I dobrze, niech się kurwa teraz boi.
-Może - szepnął przeciągając 'o' - A gdzie niby miałaby spać - dodał szybko na swoją obronę.
Moja cierpliwość, którą jeszcze chwilę temu tak starannie utrzymywałem powoli zaczynała się ulatniać.
-Chuja mnie to obchodzi, ma całą podłogę dla siebie. Weź ją - warknąłem sfrustrowany tym jak dziecięco brzmię. Ale szczerze mówiąc nie obchodziło mnie to co Niall sobie pomyśli ani czy jej będzie wygodnie.
Była jeńcem i powinna mi do cholery dziękować na kolanach za oszczędzenie jej marnego życia. W sumie perspektywa jej klęczącej przede mną wydawała się dość interesująca. Trzeba będzie w najbliższym czasie urzeczywistnić tą wizję. Biorąc z szafy potrzebne rzeczy do kąpieli spojrzałem przez ramię na blondyna.
Stał dokładnie w tym samym miejscu co chwilę temu, lekko spięty.
Westchnąłem zrezygnowany - W porządku, możesz już iść - zawahałem się na chwile ale w końcu dodałem
- Dobrze się dziś spisałeś. Jak na zawołanie jego twarz rozjaśnił ogromny uśmiech. Niewiele trzeba było, żeby go uszczęśliwić.
-Dziękuję kapitanie -odpowiedział rozradowany i opuścił szybko pomieszczenie.
Zabrałem ciuchy na przebranie i udałem się w stronę łazienki kątem oka zerkając na łóżko, kurwa.
Ciepły prysznic tego mi właśnie teraz było potrzeba. Gorąca woda spływająca po moim ciele ukoiła moje nerwy, pozwalając się zrelaksować. Powili wtarłem w swoje włosy odpowiednią ilość szamponu jabłkowego i zacząłem zmywać z siebie brud dzisiejszego dnia. Musiałbym skłamać gdybym powiedział, że tego nie lubię. Rządzenie tym oceanem było moim ulubionym zajęciem i nie zamieniłbym go na żadne inne.
Wychodząc spod prysznica zmierzwiłem swoje włosy z których nadal kapały krople wody, wyszczotkowałem dokładnie zęby i założyłem na siebie luźne dresy. Gdy wyszedłem z zaparowanej już łazienki po raz setny spojrzałem na łóżko. Nadal leżała w tym samym miejscu. Zmierzałem w jej stronę z lekkim ociąganiem. Zdjąłem z niej kołdrę odgarniając na bok i oceniając poziom jej dzisiejszych zranień. Miała na sobie zwykłą, znoszoną już sukienkę na której zniszczenia z dzisiejszego dnia wyraźnie się odbiły w postaci plam zaschniętej krwi, kilku dziur i zatarć. Zjechałem wzrokiem trochę niżej zauważając, że jej nogi mają pełno otwartych ran. Co do cholery, urządziła sobie maraton po szkle?
Och, no tak.
Kurwa, kurwa, kurwa.
Powoli zwlokłem się z łóżka i wyszedłem z sypialni. Same problemy z tą niewdzięczną suką.
Zapukałem z grzeczności oczywiście do ostatnich drzwi na tym poziomie. Otworzyły się niemal natychmiast ukazując drobną blondynkę tuż za nimi. Oprócz niej na pokładzie były jeszcze 2 kobiety. Z tego tylko jedna umiejąca walczyć- Danielle. Świetnie posługiwała się bronią i była lepsza niż niejeden z mojej dobrze dobranej załogi. Natomiast Eleanor panowała bardziej nad porządkiem tego miejsca.
-Weź te wszystkie swoje bzdury do opatrzenia ran i widzę cie w moim pokoju za trzy minuty - Perrie spięła się na ton mojego głosu ale skinęła posłusznie głową i skierowała się w głąb pomieszczenia. Jeśli ten dzień zaraz się nie skończy to będzie jeszcze jedna śmiertelna ofiara na tym jebanym statku. Nie żeby to był jakiś specjalny problem.
Chwilę później usłyszałem delikatne pukanie.
-Otwarte- krzyknąłem nadal siedząc na łóżku. To zadziwiające jak mocny sen miała Diana. Perrie pojawiła się w drzwiach i powolnym krokiem zmniejszyła dystans między nami.
-Jej nogi - wskazałem na dziewczynę - Brudzą moją świeżo wypraną pościel - skwitowałem oddychając głęboko - Po prostu je opatrz - dodałem nie czując się na siłach żeby wymyślić kolejną kąśliwą uwagę.
-W porządku - szepnęła i zabrała się do roboty. Po piętnastu minutach wstała i zaczęła pakować wszystkie waciki z powrotem do apteczki.
-Gdyby coś jeszcze było z nią nie tak to wie pan kapitan gdzie mnie szukać- powiedziała na wdechu a jej głos ledwo słyszalnie drżał. Tak na prawdę nie zrobiłbym jej krzywdy, wiedziałem że podoba się Zaynowi. No... chyba że by mnie wkurwiła to wtedy inna sprawa.
-Taa- mruknąłem tylko i skinąłem ręką, że może już odejść
Kiedy usłyszałem trzask zamykanych drzwi poprawiłem się na swoim miejscu i zacząłem delikatnie zdejmować z niej sukienkę. Cholera, jej ciało jest tak bardzo gorące. Kurwa, ogarnij się Styles. Z niechęcią nasunąłem na nią jedną z moich koszulek a następnie znowu okryłem jej ciało kołdrą. Przeniosłem się na miejsce obok niej i również wsunąłem ciało pod ciepły materiał. Po dzisiejszym dniu potrzebowałem naprawdę sporej dawki snu. Zamknąłem oczy po raz ostatni zerkając na leżącą kolo mnie Dianę, była naprawdę śliczna, taka bezbronna. Zdecydowanie wolałem widok jej zamkniętych oczu, kiedy nie patrzyła na mnie z obrzydzeniem. To zabawne.Dużo dziś przeszła a to dopiero jej początek z załogą statku One Direcion. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który wdarł się na moje usta na samą myśl o następnym dniu w jej towarzystwie.







piątek, 24 stycznia 2014

Bohaterowie


Basia Palvin jako Diana Nels

Harry Styles 


Louis Tomlinson


Niall Horan



Liam Payne


Zayn Malik


Perrie Edwards


 Danielle Peazer

Eleanor Calder


Ważna informacja:
Akcja opowiadania rozgrywa się we współczesnych czasach.
Stąd ubiór głównych bohaterów a także wyposażenie statków.
ONE DIRECTION JAKO ZESPÓŁ NIE ISTNIEJE.




Bohaterowie będą przybywać w miarę rozwijania się bloga.
Czy taki dobór załogi na razie wam pasuje? 
Miłego czytania ;) 









One

Nie żebym się skarżyła czy coś ale mam bardzo delikatną i wrażliwą skórę, dzięki czemu przez cholernie mocny uścisk Stylesa na moim nadgarstku pojawiły się pierwsze, świeże jeszcze siniaki. Świetnie, tak jakbym do tej pory nie była wystarczająco poobijana i obolała.
Syknęłam z bólu i spojrzałam w zielone tęczówki z niemym błaganiem o puszczenie mnie w końcu, jednak jedyne co w nich widziałam to obojętność. Nie obchodziło go, że sprawia mi ból.
Dupek.
-Jak masz na imię złotko - zapytał niby od niechcenia wiercąc mi dziurę w głowie swoim palącym wzrokiem.
Chciało mi się płakać z bezsilności ale nie wybaczyłabym  sobie gdybym dała mu tą satysfakcję.
Zacisnęłam usta w jedną linię i zaczęłam zastanawiać się jak bardzo podoba mu się znęcanie się nade mną.
Po jego wyrazie twarzy wywnioskowałam, że bardzo.
-Szefie, wszystko co wartościowe załadowaliśmy już na One Direction a i Dani pyta czy bierzemy jakiś jeńców bo nie wie czy pod pokładem jest jakieś wolne miejsce. - Blondyn z rumieńcami na twarzy, który nie wiem skąd się wziął tuż przede mną recytował swoje słowa patrząc prosto na Harry'ego.- a no i zapomniałbym kapitan tego statku nadal żyje. Zayn chciał go sprzątnąć ale Liam mu zabronił i kazał czekać na ciebie. No a ciebie nigdzie nie ma i -
-Dobrze Niall, dzięki za sprawozdanie - ku mojemu zaskoczeniu jego kąciki ust lekko się podniosły.
To Harry umie się szczerze uśmiechać ? Jestem w szoku.
-Co mam powiedzieć Danielle - dopytał zerkając na mnie i rzucając lekki uśmiech. Wydawał się sympatyczny.
-Nikogo nie bierzemy - zrobił nieznaczną pauzę i spojrzał na mnie - Oprócz niej. Ale z tym nie będzie problemu, zostanie w mojej kajucie - wydawało mi się albo moje serce w tej sekundzie zaczęło bić z miliard razy szybciej. Posłał mi zadowolony uśmiech i zmierzył wzrokiem moje ciało. Obecnie nie było czego podziwiać ponieważ moje ubrania były brudne od miejsca w którym jeszcze nie tak dawno siedziałam. W niektórych miejscach mojej skromnej sukienki występowały dziury i zaschnięta krew. Pewnie tego młodego chłopaka, który już jej nie potrzebuje w swoim krwiobiegu.
Gdy już skończył mnie obczajać oblizał usta i zwrócił się do Louisa. Zupełnie zapomniałam o jego obecności.
-Idziemy się zająć kapitanem, a ty - skinął do Nialla - zaprowadz naszego nowego gościa do mnie.
-Tak jest kapitanie! - zawołał trochę z za dużym entuzjazmem blondyn i zaśmiał się wesoło.
Jak to jest, że Styles mu na to pozwalał?
Czy nie powinien go wywalić za burtę albo cokolwiek mu zrobić za tak bardzo jawne kpienie z niego?
 -Mogę panią prosić? - zapytał uprzejmie, starałam się wyczuć w jego pytaniu jakiegoś sarkazmu ale ponieważ się go nie doszukałam skinęłam tylko nieśmiało głową.
Moja dłoń nareszcie została wyswobodzona z żelaznego uścisku i mogłam ocenić poziom jej wyglądu na: straszny i obolały.
-Będzie fajnie, dawno nie mieliśmy nikogo nowego na pokładzie - powiedział uradowany blondas, kiedy oddalaliśmy się od dwóch piratów. Mimo to nadal czułam palący wzrok Harry'ego na mich plecach no albo trochę niżej pleców. Zboczeniec.
Odwzajemniłam delikatnie uśmiech, chociaż do śmiechu mi nie było - Wiesz może co teraz ze mną będzie - mój głos brzmiał okropnie ale na swoją obronę mam to, że nie piłam wody od dłuższego czasu i mógł odrobinę ucierpieć z tego powodu.
Blondyn niezauważalnie spochmurniał ale zaraz potem uśmiech znowu zagościł na jego twarzy - Nie mam pojęcia - skwitował szczerze - Ale spokojnie, gdyby Harry zamierzał cie skrzywdzić to zapewne już by to zrobił - dodał po chwili namysłu i niebywale podniósł mnie tym na duchu.
Może i kłamał ale chodź jedno słowo pocieszenia było w tym momencie dla mnie na wagę złota.
W ciszy przeszliśmy po drewnianej, nie za ciekawie wyglądającej desce na pokład równoległego statku po czym zeszliśmy po zdecydowanie czystszych i bardziej zadbanych schodach niż na poprzednim pokładzie.
Niall zatrzymał się przed bogato zdobionymi drzwiami a następnie wyciągnął pęk kluczy wiedząc dokładnie, który klucz pasuje do otwarcia ich.
Gestem ręki zaprosił mnie do środka.
Pierwszą rzeczą jaka rzuciła mi się w oczy była ogromna biblioteczka w rogu pomieszczenia, wypełniona po brzegi różnego typu książkami.
Na środku stało drewniane, zdobione biurko. Papiery walały się wszędzie.
Porządku to on raczej nie lubił z tego co widzę.
Po lewej stronie były kolejne drzwi, blondyn zauwazając że na nie patrzę otworzył je a moim oczom ukazał się kolejny, przestronny 'pokój'  z ogromnym łóżkiem, szafą i podwieszanym telewizorem.
Nowoczesny wystrój na pozornie starym statku wydawał się co najmniej nieswój ale trzeba przyznać, że mimo wszystko było przytulnie. W 'sypialni' zauważyłam jeszcze jedne drzwi, zgaduję że to łazienka.
Nawet nie macie pojęcia jak mam ochotę wziąć gorącą kąpiel po całym tym cholernie nieudanym dniu.
-Rozgość się - przemówił w końcu młody pirat, wyciągając mnie z zadumy.
-Dziekuję - Odparłam ściszonym głosem i usiadłam na krańcu łóżka.
Nie mogłam powstrzymać myśli które mąciły mi w głowie.
Po co tu jestem? Dlaczego jako jedyna przeżyłam? Czego ON ode mnie chce?
Moje powieki zrobiły się dziwnie ciężkie.


*Harry*
-Kurwa, znowu mam brudny płaszcz - Skrzywiłem się na myśl jak zareaguje Eleanor kiedy znowu go jej wręczę z ciężką do domycia plamą.
-Gdybyś przemyślał to z jak bliska strzelasz i to jakiej broni do tego używasz to zapewne nie musiałbyś teraz tego przeżywać - odparował wkurwiony Louis. Chyba niechcący jego też ubrudziłem.
-Gadacie jak baby - zaśmiał się Liam szturchając mnie lekko.
To zabawne jak bardzo odprężałem się w ich towarzystwie. To nie tak, że cała załoga mogła się do mnie zwracać w ten sposób - przeciwnie, każda jedna na tyle głupia osóbka skończyłaby zapewne pływając sobie w lodowatej wodzie za burtą One Direction z kotwicą przykutą do nogi. Nie jestem zbytnio kreatywny jeśli by na to spojrzeć.
Moi najbardziej zaufani ludzie a także przyjaciele mieli na tym pokładzie uprzywilejowane miejsca.
Pozwalali sobie na więcej i nie przeszkadzało mi to.
-Nad czym się tak zastanawiasz Loczku - irytujący głos Zayna przerwał moje przemyślenia
-Mówiłem ci już, żebyś mnie tak nie nazywał - niewiele było trzeba, żeby podnieść mi ciśnienie
-Na pewno o tej lasce, którą kazał tak szlachetnie oszczędzić - zakpił Louis i zaraz potem jęknął z bólu po szybkim zetknięciu się mojej dłoni z tyłem jego głowy - Prawda cie boli czy jak
-Zamknij się kurwa, po prostu się zamknij
-Dajcie mu spokój - dzięki ci panie za Liama - Nie musi się wam tłumaczyć, idioci - poklepałem go po ramieniu dając znak, że doceniam jego pomoc.
-Lou, znajdź jeszcze Josha i każ mu zrobić obchód statku, następnie sprawdź czy mamy obrany dobry kurs
 -Dlaczego ja - westchnął ostentacyjnie, gestykulując rękami
-Bo jesteś pierwszym oficerem tego cholernego statku i chyba humorek ci dzisiaj dopisuje.
Zayn wybuchnął głośnym śmiechem ale od razu się zamknął kiedy pochwycił spojrzenie Tomma.
-Idę do siebie jakby ktoś mnie szukał - oznajmiłem i zacząłem oddalać się w stronę swojej kajuty.
-Idzie do swojej księżniczki - zachichotał po cichu Malik ale nie tak cicho, żebym tego nie usłyszał.
Koszmarni piraci.














No to mamy pierwszy rozdział ;)
Wiem że nudny ale akcja się dopiero rozkręci 
Mam nadzieję że będzie się podobał - nie jest sprawdzony dlatego może zawierać parę błędów.
Tak czy owak cieszę się strasznie, ze znalazło się parę osób, które chca czytać moje wypociny.
Bardzo mnie to motywuje x 
Liczę na wasze szczere komentarze miśki 















Prolog


Ważna informacja:
Akcja opowiadania rozgrywa się we współczesnych czasach.
Stąd ubiór głównych bohaterów a także wyposażenie statków.
ONE DIRECTION JAKO ZESPÓŁ NIE ISTNIEJE.








Koszmar
Tylko tak mogę nazwać sytuację w której właśnie się znajduję.
Kto by pomyślał, że ten dzień zamieni się w jeden wielki koszmar ? Na pewno nie ja.
Żyję w świecie gdzie nie tylko na lądzie dochodzi do porwań, kradzieży i przemocy. Piraci, to oni rządzą oceanem i jak na razie nie znalazł się żaden ochotnik by temu zapobiec.
Jeszcze dzisiaj rano kłóciłam się z moim bratem o to kto dziś myje naczynia a teraz siedzę sama w obskurnej kajucie na podłodze, która zapewne nie była myta od co najmniej 10 lat.
Właściwie to nawet nie wiem jak to się stało, przecież moja rodzina nie jest wysoko ustawiona. Mogę nawet stwierdzić, że ledwo wiążemy koniec z końcem więc porwanie dla okupu byłoby bez sensu.
Myśl, że miałam być jakąś zabawką dla tych obrzydliwych ludzi zabijała mnie od środka. Moje myśli zostały przerwane przed straszliwy huk armat. Skuliłam się jeszcze bardziej w swoim ciemnym kącie na końcu kajuty. Świetnie, czyżby bitwa morska rozgrywała się bez mojej wiedzy ? Kolejny huk, statek zakołysał się niebezpiecznie. Teraz zapewne powinnam wstać i sprawdzić co się dzieje ale nie jestem taka głupia. Oglądam filmy i ludzie, którzy są tak bezmyślni szybko kończą w nich swoje role. Jednak perspektywa zginięcia na niedomytej podłodze też nie wydawała się zbyt kolorowa, moje życie jest żałosne.
Użalałabym się zapewne nad sobą dalej ale trzask drzwi bezczelnie mi przerwał. Do pomieszczenia wbiegł otyły mężczyzna w którym rozpoznałam kapitana tego obrzydliwego miejsca. Zaraz za nim wszedł nieco młodszy chłopak o nienagannej ale trochę niezadbanej urodzie.
Wzdrygnęłam się kiedy z impetem zamknęli drzwi próbując je czymś zabarykadować. Moje przypuszczenia potwierdziły się.... jesteśmy atakowani.
-Kurwa, wiedziałem że nas nie przepuszczą są zbyt łasi na nasze skarby - Krzyknął starszy mężczyzna - Jak nasza obrona, ile wytrzyma ?
Ku mojej uldze zauważyłam, że prawdopodobnie zupełnie zapomnieli o mojej obecności, nie żebym się tym jakoś przejęła.
-Obrona ? - Jego głos ociekał kpiną. - Przeciwko załodze Stylesa nie ma żadnej obrony.
I wtedy zmroziło mi krew w żyłach. Nie musiałam mieć lusterka, żeby wiedzieć, że jestem blada jak ściana. Słyszałam bardzo wiele o kapitanie Stylesie, powiedzmy sobie szczerze - każdy słyszał. Kiedy dobijał do portu naszego miasta, sklepy zostawały puste a sprzedawcy spędzali resztę wieczoru pod ladą modląc się by dożyć rana. Ludzie nie wychodzili z domów, gasili światła i starali się nie myśleć o tym co się może zdarzyć gdy ktoś z załogi stanie w progu ich drzwi. Cieszył się reputacją najbardziej bezwzględnego i nieczułego pirata wszystkich oceanów. Nawet policja nie miała odwagi choćby wycelować w niego bronią, śmieszne.
Nie mogłam zbyt długo rozmyślać o moim żałosnym położeniu ponieważ ktoś zaczął z wielką siłą dobijać się do drzwi. Cholera. Jestem na to zbyt młoda, no nie oszukujmy się 18 lat to jednak młody wiek mimo wszystko.
-Naładuj broń i strzelaj na mój sygnał, może nie mają złych zamiarów
Zaśmiałam się w duchu, czy ten pirat był na tyle głupi by uważać że mają pokojowe zamiary ? IDIOTA. Jak on w ogóle został kapitanem ?
Drzwi w końcu ustąpiły i wypadły z zawiasów, dostarczając trochę światła do środka.
W progu ukazali się dwaj mężczyźni, którzy bez skrępowania weszli do środka. Jasne, wchodźcie mało nas tu jeszcze.
Ku mojemu zaskoczeniu wyglądali naprawdę dobrze, wow szczerze mówiąc to byli cholernie przystojni.
Diana, ogarnij się o czym ty myślisz...Oni zapewne przyszli tu żeby cie zabić a ty podziwiasz ich urodę, skarciłam się mimowolnie w myślach.
-Witam, panie kapitanie - Odezwał się pierwszy z nich. Miał szaro- niebieskie oczy i rozburzone włosy, których kosmyki sterczały w różne strony - Nazywam się Louis Tomlinson i jestem pierwszym oficerem statku One Direction - Ukłonił się nisko z łobuzerskim uśmieszkiem na ustach - Nasz kapitan Harold Styles, prosi o krótką rozmowę z panem - Dodał, po czym wyprostował się i z bezczelnym uśmiechem wpatrywał w twarz mężczyzny, który był obecnie bledszy niż ja. Przynajmniej miałam taką nadzieję.
Drugi chłopak, który był towarzyszem Louisa zaśmiał się głośno z jego doboru słów. Jego białe zęby odznaczały się przy lekko ciemniejszej karnacji a czarne włosy postawione do góry zostały lekko przeczesane jego ręką.
Mój ciemny kącik był idealnym miejscem ponieważ jak do tej pory siedziałam tam skulona i niezauważona przez nikogo co w sumie niewiele mnie pocieszało.
-Dobra dość tego cyrku - Powiedział mulat z rozdrażnieniem w głosie - Ten młodszy jest potrzebny ?
-Nie, Zayn, nie jest potrzebny - Odparł szybko Lou i zanim mogłam choćby zrozumieć co się dzieje, młodzieniec o którym była mowa leżał w kałuży własnej krwi.
Mój umysł natychmiast się ożywił. Doszło do mnie jak kruche i bezsensowne jest ludzkie życie, jak szybko można je stracić. Nie chciałam tak umrzeć, będę walczyć.
Pod wpływem impulsu wstałam ze swojego na pozór bezpiecznego kąta i zaczęłam biec w stronę drzwi.
Adrenalina w mojej krwi aż pulsowała od nadmiaru co dodawało mi tylko jeszcze większego pragnienia przeżycia.
Minęłam delikatnie mówiąc zaskoczonych piratów w progu drzwi i biegłam długim korytarzem przed siebie.
Nie wiedziałam dokąd on prowadzi ale obecnie chciałam być jak najdalej od tych zabójców.
-Ejj ty, zatrzymaj się księżniczko- Zawołał za mną Zayn
-Biegnę za nią - Usłyszałam za sobą głos po którym rozpoznałam Louisa. Nie musiałam się obracać by wiedzieć jak bardzo wkurwiony był. Już po mnie.
Moje bose stopy zaczęły boleć od odłamków szkła po których stąpałam ale nie zamierzałam się zatrzymać.
Nagle uderzyłam o coś twardego, niebezpiecznie zachwiałam się w tył ale mocny uścisk na dłoni uchronił mnie przed upadkiem. Podniosłam wzrok na twarz wybawcy i ujrzałam hipnotyzujące zielone tęczówki, które uważnie badały każdy minimetr mojej twarzy. Na jego głowie panowała burza loków, przykryta nieznacznie przez kapelusz. Moment, moment...kapelusz?!
Kurwa nie tylko nie to.
I zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć usłyszałam za sobą dźwięczny śmiech Louisa.
-Widzę, że już poznałaś naszego kapitana, buntowniczko - Wypuściłam z siebie postrzępiony oddech, przełknęłam ślinę i spojrzałam przez ramię na zadowolonego niebieskookiego.
-Jestem doprawdy zaszczycona - Mruknęłam piskliwym głosem i zaczęłam się zastanawiać kiedy ten koszmar dobiegnie końca...








Siemka!!!!! No to mamy pierwszy rozdział. Chce wiedzieć czy ff się wam podoba tak więc proszę o komentarze. Następny rozdział dodam,kiedy uznam że naprawdę warto i że mam to dla kogo pisać.
Przepraszam jeszcze raz za nie za bardzo zachęcający wygląd bloga ale będę nad tym  pracować hahaha ok xd Jak ktoś chce być informowany to zapraszam na mojego twittera x To tyle miśki ilya






















Hejka

Witam
No więc postanowiłam napisać ff ale czy coś z tego wyjdzie to ja nie wiem.
Bardzo proszę o dodawanie komentarzy ponieważ to mnie motywuje do dalszego pisania.
Wiem, że ten blog nie wygląda zachęcająco ale niestety kompletnie nie mam pomysłu ani siły na ulepszenie go hehs.
No więc to chyba na tyle, miłego czytania życzę xx